dzien pełen wrażeń po południu poszedłem na rower próbowałem wyciągnąć kumpla, niestety pantofla już mu kobieta założyła i z roweru nici:( przy okazji wyskoczył mi bidon z kieszeni tak felernie że spadl o jedno piętro w dół na klatce schodowej i pękł. no to po bidonie bbb ruszyłem sam, po 18 km coś tak rąbnęło mi w ramę, że myślałem że albo pół roweru zgubiłem albo do mnie strzelają nie ma to jak 6 cm gwóźdź w oponie... na szczęście niedaleko mieszka kumpel, z buta do niego poszedłem, zmienilismy detke, pogadalismy i pojechałem dalej na 45 km dopadła mnie burza, ruszyłem asfaltem w stronę domu na 60 km rozpętało się piekło - masakryczne pioruny, deszcz taki że nic nie widać, po prostu tragedia schroniłem się u koleżanki z liceum, przeczekałem epicentrum przy ciepłej herbatce i ruszyłem do domu. zimno jak 150, nadal padało i na dodatek bylo juz dosc ciemno, a ja głupi bez lampek pojechałem na szczescie ostatnie 10 km juz bez przygod
w koncu udalo mi sie znaleźć troche czasu, po przeprowadzce z powrotem do krotoszyna. trasa: zielonym do zdun, ze zdun przez konarzew w lewo do rowerowego przez mszar bogdaniec drogą na baszkow, w prawo na krotoszyn i w lewo na szlak rowerowy do kroto w ogole wjezdzam do zdun a tam... zwinęli jezioro O_o. zobaczylem tylko 3 koparki i wielkie pole w miejscu gdzie jeszcze pare miesiecy temu było jeziorko
i druga rundka: zielonym do zdun, dalej przez zwierzyniec, weżowice do trzebicka z górki do gór, cieszków, zduny konarzew, krotoszyn