dzien pełen wrażeń
po południu
Niedziela, 13 lipca 2008
· Komentarze(1)
dzien pełen wrażeń
po południu poszedłem na rower
próbowałem wyciągnąć kumpla, niestety pantofla już mu kobieta założyła i z roweru nici:( przy okazji wyskoczył mi bidon z kieszeni tak felernie że spadl o jedno piętro w dół na klatce schodowej i pękł. no to po bidonie bbb
ruszyłem sam, po 18 km coś tak rąbnęło mi w ramę, że myślałem że albo pół roweru zgubiłem albo do mnie strzelają
nie ma to jak 6 cm gwóźdź w oponie...
na szczęście niedaleko mieszka kumpel, z buta do niego poszedłem, zmienilismy detke, pogadalismy i pojechałem dalej
na 45 km dopadła mnie burza, ruszyłem asfaltem w stronę domu
na 60 km rozpętało się piekło - masakryczne pioruny, deszcz taki że nic nie widać, po prostu tragedia
schroniłem się u koleżanki z liceum, przeczekałem epicentrum przy ciepłej herbatce i ruszyłem do domu.
zimno jak 150, nadal padało i na dodatek bylo juz dosc ciemno, a ja głupi bez lampek pojechałem
na szczescie ostatnie 10 km juz bez przygod
po południu poszedłem na rower
próbowałem wyciągnąć kumpla, niestety pantofla już mu kobieta założyła i z roweru nici:( przy okazji wyskoczył mi bidon z kieszeni tak felernie że spadl o jedno piętro w dół na klatce schodowej i pękł. no to po bidonie bbb
ruszyłem sam, po 18 km coś tak rąbnęło mi w ramę, że myślałem że albo pół roweru zgubiłem albo do mnie strzelają
nie ma to jak 6 cm gwóźdź w oponie...
na szczęście niedaleko mieszka kumpel, z buta do niego poszedłem, zmienilismy detke, pogadalismy i pojechałem dalej
na 45 km dopadła mnie burza, ruszyłem asfaltem w stronę domu
na 60 km rozpętało się piekło - masakryczne pioruny, deszcz taki że nic nie widać, po prostu tragedia
schroniłem się u koleżanki z liceum, przeczekałem epicentrum przy ciepłej herbatce i ruszyłem do domu.
zimno jak 150, nadal padało i na dodatek bylo juz dosc ciemno, a ja głupi bez lampek pojechałem
na szczescie ostatnie 10 km juz bez przygod